Czym się kierować przy wyborze terapii i Terapeuty dla Dziecka?

Jaką terapię wybrać dla Dzieci?

Często pytają mnie Rodzice, jaką terapię wybrać dla swoich Dzieci. Czym się kierować? Jak szukać? Skąd wiedzieć, że to właśnie ta terapia, a nie inna będzie najlepszą, najefektywniejszą?
To niezwykle trudna decyzja dla Rodzica, zwłaszcza na początku drogi, kiedy dopiero diagnoza zapadła (jakkolwiek by nie brzmiała). Dalej w sumie też nie jest łatwiej, bo spotykamy różne osoby na swojej drodze, różnych Terapeutów, różne ośrodki, style wychowawcze, różnie ukierunkowane terapie. W dodatku powstają coraz nowsze narzędzia terapeutyczne, więc w tym gąszczu informacji można się pogubić, zabłądzić, a czasem mieć i serdecznie dość.

Decyzję o terapii podejmuje Rodzic. To on z perspektywy czasu będzie widział, czy jego wybór był trafny, czy też niekoniecznie. Niestety to nie jest wybór typu „kupić bułkę z jagodami czy z serem?”. Tu decydują się losy Małego Wielkiego Człowieka. Dziecka, które chłonie, którego mózg potrzebuje odpowiedniej stymulacji i wskazówek. Dziecka, dla którego skoczylibyśmy w ogień. Dziecka w Spektrum bądź z innymi potrzebami wyjątkowymi, które potrzebuje dorosłych, specjalistów, by rozwinąć skrzydła. Specjalistów przez duże „S”.

Być albo nie być…w terapii. Jak wybrać tę najskuteczniejszą?

To mega trudne. Wybrać… Jeśli nasz wybór okaże się tym właściwym, to świetnie. Ale co jeśli niestety popełnimy błąd? Wybrać…Wybrać i nieść ten ciężar, ten krzyż, ten efekt pogorszenia się stanu zdrowia Dziecka, coraz mniej szczęśliwych oczu… Niestety… zdarza się i musimy być na to przygotowani. Na to, że z terapią się nie trafimy, albo że nie trafimy na ludzi z powołania. Zdarzyć się może. Mnie się zdarzyło. Pamiętam… Pamiętam i nie zapomnę tego na pewno. Nie po to, by się karać, by płakać, czy dobijać. To już za mną. Wściekłość, żal do siebie pokonałam. Wypłakałam bezsilność tamtejszej chwili nie raz i nie dwa. Pamiętać po to, by następnym razem rozważyć każdy najmniejszy detal terapeutyczny, po to, by móc prognozować jak najpełniej, by poznać ludzi odpowiedzialnych za terapię i ich sprawdzić, zadawać pytania i nie bać się odmawiać. Po to, by następnym razem zminimalizować ryzyko nietrafienia i jednocześnie być silniejszą, pewniejszą w wyznaczaniu granic terapii, Terapeucie, a nawet i odmowie, bo teraz już wiem, czego moje Dziecko nie chce na pewno, nie potrzebuje, nie lubi. Po to, by szybko się podnieść, znaleźć alternatywę, przeprosić Siebie i Dziecko i walczyć dalej. Silniejszi, mocniejsi, choć z uszczerbkiem.

Zatem, jaką terapię wybrać?

Wiem jedno, na pewno taką, która będzie wybrana poprzez indywidualne rozpoznanie potrzeb Dziecka i dopasowanie do niego odpowiednich narzędzi terapeutycznych, a nie taką, bo króluje w mediach społecznościowych, bądź dlatego, że Terapeuta właśnie skonczył kurs i musi na niej zarobić. Taką, która będzie się opierać na relacji, na akceptacji, na szacunku, na cierpliwości. Taką, która będzie podążać za Dzieckiem i jego potrzebami. Taką, która będzie bawić i wyzwalać potencjał. Taką, gdzie najpierw idzie serce, a potem wiedza i intuicja. Terapię miłością, opartą na więzi i relacji, bo tylko wtedy jesteśmy w stanie dostać się do najgłębszych zakamarków myśli, skrywanych potencjałów, a nawet i lęków, smutków, bólów. Tylko dzięki takiej terapii możemy posklejać połamane skrzydła, bądź pozwolić im wyrosnąć, by nasze Dzieci, Wyjątkowe Dzieci mogły poszybować w świat.

Terapia to maraton – nie sprint

Dlaczego piszę o tak błahych sprawach, jak miłość, relacja więź? Bo na rynku aż się mieni złotem od terapii, które mają efekt „tu i teraz”, czyli „jak zrobisz siusiu do toalety, to dostaniesz Kinderka”. Roi się od terapii, gdzie wmawia się Rodzicowi, że wypłakiwanie Dziecka podczas terapii, to norma, to standard. Nie moi Drodzy, w żadnym wypadku. Płacz Dziecka, to informacja: „Nie czuję się tu bezpiecznie, komfortowo, boję się.” Terapie „tu i teraz” przyniosą Wam efekt na dziś, ale wierzcie mi, Kinderki się skończą, znudzą, a Dziecko zostanie. Zostanie Dziecko, z którego można było wyciągnąć potencjał i dobudować skrzydła. Zostanie Dziecko, które będzie siebie oceniało przez pryzmat Kinderka, czekolady mlecznej, przedmiotu…. Czy taka terapia Was satysfakcjonuje?
Pomyślcie… Chcecie, by przyszłość Waszego Dziecka zależała od Kinderka? (Oczywiście to metafora, ale jakże prawdziwa).

Jakiej terapii szukać?

Terapii opartej na relacjach, na sile, na miłości i pasji, na więzi. Czy są tacy Terapeuci? Oczywiście, tylko niestety nieliczni i dlatego nie zawsze na wyciągnięcie ręki. Ja długo szukałam: dwa lata. Ale znalazłam i powiem Wam jedno, nie żałuję, bo progres mojego Dziecka sprawił, że urosły mu skrzydła, że idzie w świat silne, szczęśliwe i w akompaniamencie swojego „Ja”, swojej osobowości, swoich praw i swojego poczucia wartości.

Hedvig Montgomery w swojej książce „Magia rodzicielstwa” pisze: „Aby wieść szczęśliwe życie, potrzebujesz doświadczyć bezpieczeństwa. Jeśli uda Ci się stworzyć więź ze swoimi dziećmi, podarujesz im życie.”

Takiej terapii jestem dziś pewna. Terapii, która podaruje naszym Dzieciom życie.

O firmie

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Czytaj więcej